Geoblog.pl    radmis    Podróże    Wakacje 2009    Wreszcie w Afryce
Zwiń mapę
2009
15
maj

Wreszcie w Afryce

 
Egipt
Egipt, Hurghada
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3131 km
 
Na pewno widzieliśmy Bułgarię i jej piaszczyste plaże nad M.Czarnym a za chwilę wielkie miasto położone na 2 kontynentach czyli Stambuł. Z lotu ptaka porażał swym ogromem a Poznań mógłby uchodzić za jedna z jego dzielnic, oczywiście gdyby dopasować jego architekturę ;-). Rozdzielająca go cieśnina Bosfor z całym mnóstwem statków, które wydawały się jak ich miniaturki puszczane przez miłośników modelarstwa. Wpatrzony w okno, z lornetką przy oczach podziwiałem ten ogrom.
Po kilku chwilach (dla osoby która ciągle wpatrzona w okno i pierwszy raz podziwia ziemię z lotu ptaka to muszą być chwile..) wydostajemy się z Europy i przelatujemy nad M.Śródziemnym , by za kilkadziesiąt minut przywitać z okienek Afrykę!!!Egipt!!! Nareszcie nowy kontynent, nowe doznania które miały być przed nami.
Lecąc nad tym pustynnym krajem niesamowite wrażenie robi jego życiodajny Nil, niczym błękitna wstęga wije się wzdłuż naszej trasy, otoczona przy swych zachodnich i wschodnich brzegach pasmem zieleni. Nie można zapomnieć też o największym mieście Afryki - Kairze, który widać z okien i o całej Delcie Nilu, znanej z map, a teraz widocznej z samolotu. Siec kanałów i kanalików, a przy nich osady z ludźmi których by tam nie było gdyby nie ten Nil...
Podekscytowany tymi obrazami doznaje następnego olśnienia - zbliżamy się do Hurghady - celu naszej wycieczki. Z jednej strony pustynie, a z drugiej brzegi Zatoki Sueskiej i Morza Czerwonego. A wzdłuż brzegu mnóstwo hoteli i na pewno jeden z nich to Grand Plaza Resort! Wrażenie robi też lotnisko - usytuowane jakby na środku pustyni ;-). Podchodzimy do naszego pierwszego lądowania i wreszcie jest - dotykamy kiłami inny kontynent. Samolot wreszcie staje i wysiadamy - jest godzina 17.(Za chwilę przestawimy zegarki na ichniejszą godzinę 18) Wychodzimy z samolotu i jest to na co czekaliśmy - upal, gorące powietrze na które tak długo czekaliśmy. Podjeżdżając autobusem do budynku lotniska , zdajemy sobie sprawę jak wielu ludzi odwiedza ten kurort . Wszędzie pełno turystów. Wszakże to lotnisko zbudowano tylko na potrzeby takich jak my. Wchodzimy do sali przylotów i chwila strachu. Każdy turysta ma mierzona temperaturę w obawie przed ptasią grypą. A Michał w ostatnim tygodniu był chory.... Mi od razu też sie gorąco zrobiło , jakbym nagle dostał gorączki :-) Ale uff, wszystko ok.
Teraz tylko wiza za 15 dolców wbita w paszport i już czeka na nas przedstawiciel AS. Szybko do klimatyzowanego autobusu który rozwozi ludzi po hotelach. I wtedy pierwszy raz spotykamy się z nachalnymi tubylcami którzy wyrywają torby z rąk i za bakszysz wrzucają je do bagażnika. Ale nie, nie dam się tak łatwo odzierać z kasy. Jeszcze nie teraz, niech sobie przeklina pod nosem. jeszcze mam siły by sam to zrobić.
Około 18.30 nareszcie w hotelu, przywitano nas mile soczkiem załatwiliśmy formalności i poszliśmy do naszych pokoi.
A bagaże za chwile same doszły, oczywiście za pierwszego naszego bakszysza. Ale nie przejmowałem się tym teraz, bo w końcu rozpoczęły się nasze wakacje.
Szybkie mycie i idziemy na kolację no i na drinki, a w zasadzie to piwko... może więcej niż jedno;-)
Hotel zrobił na nas wrażenie - tak jak sobie wymarzyliśmy i wybraliśmy. Niski zabudowa 1-2 piętrowa, pośrodku 2 baseny z barkiem... Ale najpierw uczciliśmy to naszą polska wódeczkę która miała nas chronić przed Faraonem, a głównie jego zemstą... Przyjemnie się siedziało w gorący wieczór pijąc na tarasie ten płyn popijając colą i fantą. Nawet wielka jaszczurka chciała się przyłączyć, ale nie daliśmy jej. Szybko pozamykaliśmy drzwi tarasu coby nie mieć nieproszonych gości, co jakiś czas sprawdzaliśmy czy z Kasią wszystko ok (przeżyła ten lot i teraz musiała go odleżeć). Poznaliśmy też naszego pierwszego kolegę Islama - baseniarza, chyba z 2 godziny sobie gadaliśmy (tzn. głównie Michał, bo ja z moim angielskim... lepiej zapomnieć ) Ale też coś rozumiałem i nawet mówiłem! Chcieliśmy się wykąpać ale kolega odradzał... chociaż można było spróbować, ale dobra, poczekamy do rana.
I tak po północy chyba poszliśmy spać, pierwszy raz w nowym kontynencie. To był dzień pełen wrażeń
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
radmis
Radek Misiorny
zwiedził 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 24 wpisy24 0 komentarzy0 70 zdjęć70 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
08.09.2001 - 18.09.2001
 
 
15.05.2009 - 29.05.2009